Kochani.
Było ostatnio kilka dni w innym świecie.
Tam gdzie powinnyśmy być wspólnie z Tobą Kochana córeczko :-(
Uległam namowom, choć bałam się ogromnie, zostawić Cię na te 4 dni. Mimo świadomości, że zawsze jesteś ze mną, ciężko było się zebrać.
Mam jednak upartych przyjaciół :-) którzy mimo swoich spraw również jechali tam dla Ciebie Madziu.
Pewnie wspólnie z Juleczką doprowadziłyście do naszych mini wakacji :-)
Tylko wiedząc, że chciałaś być na samiutkim czubeczku, na początku Helskiej plaży i zobaczyć jak to wygląda spowodowało, że pojechałam tam dla Ciebie, z Tobą w sercu i w myślach.
Tylko Ty wiesz ile łez wpłynęło w tych dniach do morza, łez które nie mają końca mój Skarbie.
Chciałam by zabrane zdjęcia były takim symbolem Twojej tam "fizycznej" obecności, by oddały w jakiś sposób to co mogłabyś tam robić, gdybyś była ... głównie zależało mi na spacerku brzegiem morza na swoich konikach.
Wszystko staraliśmy się zobaczyć Twoimi oczkami, Kochanie - jedno czego się nie udało, a co pozostawiam już dla dziadków, podczas ich wyjazdu - to zjedzenie pysznej wędzonej rybki :-)
Wszystko dopisało, tylko ogrom tęsknoty blokował radość z tych pięknych chwil.
Kochani nasi współtowarzysze, bez których wyjazd na Hel nie doszedł by do skutku - dziękuję Wam bardzo za wszystko i przepraszam, jeśli czymś w jakiś sposób mogłam coś popsuć. Jeśli tak było to nieświadomie.
Bardzo pozytywni i przesympatyczni Iza z Maćkiem, Ola i Michał, po raz kolejny czułam, że dla Was Madzia to nie przypadkowa osóbka, którą niestety nie zdążyliście poznać osobiście. I tacy ludzie jak Wy między innymi bardzo mi teraz pomagacie, choćby takimi gestami.
Dotyczy to również Marzenki i jej rodziny, która też ciągle myśli jak odsunąć mnie od tej emocjonalnej przepaści, nad którą się znalazłam.
Jest Was troszkę Kochani :-) Wiem, że się martwicie, że chcecie pomóc, doceniam i dziękuję.
To taka moja i Madzi przede wszystkim drużyna niezawodnych przyjaciół, na czele których zaraz po Madzi ukochanych dziadkach, stoją rodzice Julci.
Nasza tragedia sprawiła, że się poznaliśmy, zaczęliśmy rozmawiać, koniec końców jesteśmy przyjaciółmi. Bo kto inny potrafi nas zrozumieć jeśli nie Ci, których dotyka ten sam los, zły los.
Ale dość pisania, zapraszam do oglądania.
Powiem tylko, że pomimo ogromnej chęci, teraz powroty są bardzo, bardzo trudne.
Wracam do pustego domu, a przecież pełnego ludzi :-(
Jak miło widzieć razem rodziców dwóch cudownych dziewczynek- Julci i Madzi ❤
OdpowiedzUsuńTo dobrze pani Agnieszko,ze wybrala sie pani w te krotka podroz.Z Madzia i dla Madzi.Spotkanie z przyjaciolmi, ktorzy przezyli tak sam koszmar jest jak plaster na zbolale serce. Bo ktoz lepiej zrozumie ogrom bolu i tesknoty...Tylko ten, kto cierpial tak samo.
OdpowiedzUsuńKolejny raz nie umiem nic napisać. Może tylko to, że Madzia jest w pamięci.
OdpowiedzUsuńJak miło was razem widzieć . bardzo dobra decyzja o wspólnym wypadzie ❤. pięknie wszyscy wyglądacie. Taki Madziko-Julciowy wyjazd .
OdpowiedzUsuńPrzytulam , Przytulam, Przytulam ❤❤❤
OdpowiedzUsuńmyślę o Pani i Madzi każdego dnia choć przez krótką chwilę; całym sercem z Panią
OdpowiedzUsuńPrzyszlam odwiedzic nasza kochana Madzie <3 Przesylam kilka strof znalezionych w sieci dla pani, pani Agnieszko <3 Jest pani zawsze w moich myslach <3
OdpowiedzUsuńJest we mnie miejsce
na ból
do umierania podobny
i na skrzydła z ramion ujęte
które czas pozostawił raną
lecz póki pod skórą dusza szeleści
słońca chcę szukać
w kałużach
a choćby była przede mną
jak głąb lasu
- noc
jeszcze oczy me olśniewa
niebo
które nigdy nie wyparło się gwiazd.