Praktycznie już od 12 go przyciągałam te lepsze i gorsze wspomnienia. Ostatniego toczenia krwi, po którym Madzik nie potrzebowała nawet chwilami tlenu. Po którym żartowała jak miała w zwyczaju i przypominała na krótką chwilkę moją dawną Madzię. Później było już tylko, źle ... i to co miało się stać, co nieuchronnie zbliżało się do nas, do Niej od tamtych kilku miesięcy. Dokładnie od września 2017, kiedy badania odkrywały kolejne przeżuty, później opieka Hospicjum aż do 15 go.
Nie zapomnę tej drogi, niczego nie zapomnę, ciągle zadziwia mnie siła z jaką Madzia, właściwie już na jednym płucu wracała co siebie, do nas, by odejść wśród tych których kochała najbardziej...
Chciałam te myśli zostawić dziś dla siebie...z drugiej strony Wy, nasza największa siła, wtedy i teraz najwierniejsi, wciąż pamiętacie - to bardzo pomaga. Więc chciałam się tylko Wami i tylko tutaj podzielić swoim smutkiem, który nie mija, wręcz przeciwnie on rośnie z każdym rokiem.
Nie chcę współczucia i litości, nie po to tu jestem, chcę żywej Madzi, żywej pamięci o Niej, największej mojej przyjaciółce, bohaterce o mojej najukochańszej...
Dziękuję Wszystkim.