Kochani.
My znów w Warszawie, jutro klasyfikacja do chemii, a za nami dwa dni atrakcji, można powiedzieć z najwyższej półki miłośnika koni.
A wszystko to dzięki staraniom niezastąpionym już w organizacji spraw, różnych, dziwnych i wszelakich wolontariuszom Fundacji Herosi :-)
Warszawski etap Cavaliady zbiegł się z terminem Madzikowej chemii, to też w miarę możliwości, wykorzystaliśmy sobotę i niedzielę na obejrzenie wybranych zawodów jeździeckich.
Gdyby tylko Madzia była silniejsza, pewnie przesiedzielibyśmy w Hali Torwar całe dwa dni, ale cóż... i tak jesteśmy bardzo wdzięczni organizatorom za te bilety, bo to co już udało się obejrzeć wywarło niesamowite wrażenie i pozostanie na zawsze w naszej pamięci.
Zawsze w takich momentach przychodzi też chwila żalu, smutku, bo przecież, patrząc na dzieci biorące udział w zawodach, człowiek od razu myśli ile z życia traci jego dziecko, jak mogłoby rozwijać swoje pasje gdyby nie choroba...
Jednak nastawienie, jak to mówią to połowa sukcesu, więc te przykre myśli szybko poszły w tył głowy, żeby nie psuć sobie tej radości z bycia w miejscu, o którym marzy wielu :-)
Więc szybko realizujmy plan - chemia, avastin i chemia i do domku, do swoich rumaków :-)
Pozdrawiamy cieplutko w te mroźne dni.
Kochane.
OdpowiedzUsuńDużo sił Madzi życzę, by mogła spełniać swoje pasje.
Sercem i modlitwą jestem z Wami.