Dopiero teraz zauważyłam, że napisany w nocy post nie opublikowałam, wybaczcie ale wczoraj wszystko było możliwe, także dziś puszczam i dodaję małą aktualizację, gorączka i ból minęły. Zaczynamy spadki, ale mam nadzieję, że kryzys za nami. Dziękujemy, że jesteście z nami.
Brakuje już sil na opisywanie tego co u nas.
Naprawdę czy ten podły los nie mógłby chociaż tygodnia względnego spokoju Madzi zafundować za tyle cierpienia ?
Miała pojeździć na koniu, miała nacieszyć się domem przed długim pobytem w stolicy i co ?
Późnym wieczorem zawołaliśmy jedno pogotowie, to szczegół, że trzeba było czekać godzinę, no ale czego się spodziewać po dwóch dostępnych karetkach. Podłączyli płyny podali ketonal, myśleliśmy, że to pomoże, że oszczędzimy Madzi kolejnej podróży do szpitala. Ale nie pomogło. Druga ekipa, również stwierdziła, że jak brzuch miękki to tym razem po morfinie przejdzie.
Przeszło, bo morfina skutecznie znieczuliła ale nie wyeliminowała skurczy w brzuchu bo nad ranem już bolało. Doszła jeszcze wysoka gorączka i czym prędzej już nie czekając na żadne karetki jak zawsze dziadek niezastąpiony.
Podawałam w domu jeszcze elektrolity do wenflonu, który pozostał po panach z pogotowia ale to nic nie dodawało Madzi sił.
Miała już podwójne widzenie i głosy dochodzące z oddali, czuła się jak mówiła, jakby stała obok i wszystko się niby działo a na nic nie miała wpływu.
Straszna dla mnie osobiście taka ludzka bezsilność, nie mogłam nic poradzić, oprócz podarowania jej kolejnych dni w łóżku szpitalnym...
Dziękuję Kochani za wszystkie słowa jakie kierowaliście po moim wpisie na FB, naprawdę aż cieplej na duszy kiedy widać jak Madzi losy nie są Wam obojętne.
Żeby teraz to wszystko przełożyło się na jej siły. Żeby z dnia na dzień było lepiej.
Włączono 2 antybiotyki i płyny plus na stałe nospę i lek podobny do morfiny, po za tym leki przeciwgorączkowe i osłonowe.
Tylko teraz co z naszymi planowanymi naświetleniami ? Czekamy do poniedziałku na rozwój wydarzeń.
Dobranoc wszystkim.
Bezsilność i bezradność wobec ogromu cierpienia naszych dzieci jest niewyobrażalna. I tak jak Madzia mówi o swoim doświadczeniu w cierpieniu, tak my czujemy i czuliśmy się w tej walce, że stoimy obok i wszystko się niby dzieje ale na nic nie mamy wpływu. I życie płynie obok w innym wymiarze, którego nikt inny nie zrozumie...
OdpowiedzUsuńI tylko wiara pozostaje i nadzieja, że sens cierpienia, szczególnie takiego cierpienia jest większy.
Ściskamy Was mocno.
Bezsilnosc jest straszna ! I straszne jest przede wszystkim to , ze ta cudna Dziewczynka musi tak cierpiec ! Oby teraz wszystko ruszylo we wlasciwa strone , ku zdrowiu. Pozdrawiam goraco.
OdpowiedzUsuńKochani jestem myślami z Wami. Mam nadzieję że Madzia poczuje sie lepiej i będzie mogła pojeździć na ukochanym koniu!! Ściskam Was gorąco!!!
OdpowiedzUsuńBrak słów.
OdpowiedzUsuńIle cierpienia może znieść jedno Dziecko?
Jestem z Wami całym sercem i modlitwą.
MAdiku nasz najdroższy, mocno trzymamy kciuki, żeby w końcu straszliwe doświadczenia zaczęły Cię omijać szerokim łukiem. Nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić tego, co przeżywacie Aguś. Ale cały czas wysyłamy do Was dobrą energię i ciepłe myśli.
OdpowiedzUsuńCzytam ze ściśniętym gardłem.. Trudno jest to zrozumieć..
OdpowiedzUsuńPozostaje w modlitwie, śle dobre myśli.