Witam wszystkich !
Moi drodzy jak wiecie, poniedziałek i wtorek, były dniami na badania. Badania bardzo ważne, z uwagi, na fakt, że fosfataza rośnie nadal. Wczoraj był PET, wyniku nie znamy, prawdopodobnie będzie w poniedziałek, wtorek. Badanie i przygotowanie do niego zajęło nam sporo czasu, ale nie na tyle, żeby nie zabrać naszą dzielną dziewczynkę do warszawskiego zoo. To już drugi raz, ale ona z pewnością chciałaby jeszcze. Tak nawet pomyślałam, że nasze leczenie w lipcu w stolicy zaczęliśmy przyjeżdżając parę dni wcześniej, od wycieczki min. w zoo, więc czemu by tym, samym nie zakończyć "wątpliwą" przygodę z Warszawą.
Dzisiaj wiadomym było, że dzień będzie bardziej nerwowy i napięty godzinowo, bo po pierwsze: badanie czyli scyntygrafię kości umówiono nam na godzinę 8.00 (rzecz jasna w szpitalu innym, nie koniecznie w bliskiej odległości od Instytutu) po czym skierowano na badania kontrolne krwi, które robimy przed chemią również przed scyntygrafią. Zaznaczę, że laboratorium również przyjmuje pacjentów od godziny 8.00. Ale w większym skrócie, udało się wejść przed czasem, pobrać krew, założyć wenflon i już 8.30 byliśmy w pokoju przeznaczonym dla dzieci czekających na badanie. Najpierw był wywiad, jak to przed takim badaniem, później zaproszono Madzię do właściwej maszyny gdzie podano znacznik, zrobiono króciutkie badanie dynamiczne, następnie po dwóch godzinach czekania badanie 20 minutowe statyczne, a później już na sam opis czekaliśmy kolejną godzinę. Ogólnie, pan doktor opisał badanie, w ten sposób, że mamy wzmożony wychwyt znacznika w miejscach gdzie zaczyna i kończy się endoproteza, oraz w mięśniach nad endoprotezą - tłumaczył to obciążaniem, ćwiczeniem nogi i podobnymi sprawami, reasumując wg jego opinii nic groźnego. Natomiast były jeszcze dwa wychwyty wskaźnika w obu rączkach, z tym, że ten w lewej nie był na tyle istotny co w prawej, chociaż bardziej wyraźniejszy, ponieważ w lewą rękę podawany był izotop. Sprawa prawej ręki utkwiła nam w głowie przez całą powrotną drogę do poradni, ponieważ lekarz opisujący zasugerował zrobienia dodatkowego zdjęcia RTG.
Do gabinetu w poradni weszłam nie zważając nawet na osoby czekające pod drzwiami, żeby tylko szybko dostać skierowanie i prześwietlić rączkę. Jednak doktor w pierwszej kolejności, sprawdził wyniki naszej morfologii i okazało się, że zoo zadziałało, leukocyty 2,40 neutrofili też wystarczająco, żeby podać chemię od jutra. Następnie dostałam skierowanie i po przyjęciu na oddział ruszyłyśmy na rtg. Pominę zachowanie panów obsługujących dziś pracownię, koniec końców zrobiono zdjęcia z dwóch stron i co się okazuje, powtórka, bo muszą porównać obie rączki. W głowie jedna wstrętna myśl, że skoro to robią to jednak coś jest. Kochani, to były najdłuższe minuty jakie ostatnio przeminęły w moim życiu. To uczucie, kiedy wszystko podchodzi ci do gardła, minuty są godzinami chyba już nigdy mnie nie opuści podczas naszych badań. Jednak kiedy dostałam opis, wszystko ze mnie uszło - rączki czyste !!!
Pewnie jeszcze będę jutro gnębić doktorów co o tym wyniku sądzą, czy rzeczywiście okolice endoprotezy będą się tak zachowywać?
Jeszcze tylko ten PET ! Może do piątku ktoś go opisze, i poznamy wynik jeszcze przed wyjazdem. W każdym razie nie cieszymy się jakoś spektakularnie, bo tu nic nigdy pewne nie jest, ale po dzisiejszych nerwach czujemy pewną ulgę.
Jutro chemia, jeszcze nie wiadomo czy będą mieli nas gdzie położyć, bo masakra nawet na korytarzu. Ale jest nadzieja, że Święta będą w domku, oby tylko aplazja nie popsuła planów.
Dziękuję, za modlitwy i prosimy o więcej, teraz kiedy leczenie oficjalnie się zakończy będą nam one jeszcze bardziej potrzebne.
Troszkę się dziś rozpisałam, za co z góry przepraszam, ale trochę się działo, a to i tak w wielkim skrócie.Zdjęcia zamieszczę po powrocie.
Pozdrawiam Was serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz