Ciąg dalszy męczarni mojej dzielniej Madzi.
Jeszcze z rana było jako tako, były lekcje, próby chodzenia, ćwiczenia, nawet wizyta dziewczyn z Fundacji Dr Clown wywołała uśmiech na twarzach dzieci w tym i Madzi.
Jednak nadszedł czas wyjęcia jednego z drenów, odma ponoć nie jest póki co bardzo duża, więc jak Madzia będzie solidnie ćwiczyć może ją stłamsić. Ale ćwiczenia sprawiają Madzi bardzo dużo bólu.
Sam zabieg wyjęcia drenu z perspektywy obserwatora wygląda dość drastycznie, choć doktor zrobił to naprawdę zawodowo.
Stojąc tak z boku, po raz n-ty uświadamiam sobie ile cierpienia już Madzia ma za sobą, ile teraz jeszcze znosi a przecież tak niedawno dźwigała się po długiej radioterapii i ciężkiej operacji na miednicę. Przecież to było zaledwie w lipcu.
Teraz znów pocięta, z rurkami w boku........ Okropność, szok, obłęd to i tak nieliczne ze słów jakie przychodzą na myśl w tej sytuacji.
Ile jeszcze to dziecko może znieść. Wynik z wyciętych zmian niezadowalający. Z czterech zmian dwie to żywe utkanie nowotworowe.
To świństwo nie chce odpuścić, ale będziemy walczyć aż starczy nam sił.
Nie ma to jak czerwony nos. Wtedy nawet o odmie się na chwilę zapomina. No a przecie owy nos jest magiczny - uśmiech musi być. Mówi to Dr Krecik z Dr Clown/o. Kraków.
OdpowiedzUsuńMadziu, Agnieszko.....
OdpowiedzUsuńJestem z Wami.....
Mój Boże....
Ale nochale. Buźka :-)
OdpowiedzUsuń