Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 kwietnia 2018

Ręce opadają, bezradność, żal, złość  na tę jedną wielką niesprawiedliwość, która wciąż towarzyszy Madzi :-(
Do Warszawy dojechaliśmy bez problemu, wyniki nie powalały więc Pani Doktor przetoczyła Madzi krewkę. Następnego dnia dostała avastin z chemią, ustaliłyśmy, że ze względu na jej stan i niskie wartości podamy tylko w jeden dzień.
Po kontrolnej morfologii dziś, czyli w niedzielę mieliśmy uciekać do domku.
Niestety, 39,7 o 3.00 w nocy, szok od czego, milion myśli. Leki przeciwzapalne i przeciwgorączkowe zbiły powolutku, jednak nad ranem znów wzrost.
Szybko na oddział, crp urosło ale nie jakoś bardzo, skoro przed chemią już było 68 a dziś 123.
Nóżki odmówiły posłuszeństwa, stopy piekły a kostki bolały.
Madzia czuła się jak wtedy gdy po podaniu zomety wypłukało z niej wszystkie jony...?
Tego dziś nie sprawdziliśmy bo przyszło mi to do głowy dopiero wieczorem, kiedy po całodziennym spaniu opowiedziała jak się czuje.
Doktor zgodził się wypuścić nas na mieszkanie, bo wie, że jesteśmy o krok od szpitala, więc w razie "W" miałyśmy zaraz wracać, a wiadomo, że Madzia jak tylko się da błaga o pozostanie w domku.
Standardowo włączyliśmy antybiotyk, który przezornie miałam ze sobą,ale czy słusznie nie wiadomo, bo jak coś z jonami to możliwe, że nie trzeba było, ale...
jutro już jest nasza Doktor, sprawdzimy jeszcze raz co się da i może zaświeci dla Madzi słoneczko ?
Tyle wycierpiała, a los wciąż nie łaskawy.... inni korzystają z ciepełka a moje dziecko (i nie tylko, bo wszystkie nasze bidulki na onkologii  tak mają ) bez radości , bez możliwości na cokolwiek...
Jak tu nie być złym na ten los ?
Dlaczego ? Pytanie bez odpowiedzi .

sobota, 21 kwietnia 2018

Witajcie Kochani.
Chciałam wkleić kilka zdjęć z chwil, kiedy Madzia ma siłę poczuć się szczęśliwa.
Niestety, mój komputer jest chyba zbyt obciążony w swej pamięci, że nie pozwala mi na to.
Więc pokrótce, tylko kilka słów.
Wyniki bardzo leniwie idą do góry. Między  innymi ze względu na to i na fakt, że nie będzie dwa dni naszej Pani Doktor, zamiast w poniedziałek mamy zamiar stawić się w Warszawie na czwartek.
Madzia dzielna, ale jednak bardzo słabiutka, każdy większy ruch musi mieć pod tlenem na maksymalną wysokość.
Po za tym inhalujemy się i bierzemy sterydy jak do tej pory.
Na zewnątrz wszystko budzi się do życia, co dodatkowo nie nastraja nas pozytywnie :-( wiedząc ile rzeczy Madzię omija, ile mogłaby robić, jak się spełniać ....
Lepiej nie zagłębiać się zbyt mocno, bo to do niczego dobrego nie prowadzi.
Staramy się żyć już nawet nie z dnia na dzień, a z godziny na godzinę.
Martwię się czy Madzia da radę w tej długiej podróży, ale ona bardzo chce już chemię, bo zaczyna się bać :-(
Więc trzymajcie kciuki, żeby nic złego się nie wydarzyło.

wtorek, 10 kwietnia 2018

Kochani, nie smućcie się !
Bierzcie przykład z mojej Meridy Walecznej, bo choć tlenu potrzebujemy przy najmniejszym ruchu, Madzia wciąż mówi, że będzie lepiej.
Modlimy się o to i musimy w to wierzyć dla niej !!!
Wychodzimy powolutku z dołka po chemii, jeszcze potrzebujemy tej mocy by Madzik mogła pojechać i przytulić swojego konika :-) i pogłaskać źrebaczki.


sobota, 7 kwietnia 2018

Wczoraj po raz pierwszy użyłyśmy koncentratora tlenu :-(
Moje Słoneczko, moja Kochana Merida Waleczna.