Mamy aż 2 komórki macierzyste, bardzo wątpię żeby coś z tego wyszło. Madzia chyba je czaruje, żeby nie było separacji. Dzień minął jak zwykle, troszkę przejechałyśmy się po dworze...brr.....Madzik cieszyła się kiedy wjeżdżałam w liście leżące na ziemi. Jej śmiech teraz jest jak złoto, tak rzadki i tak cenny, ale widać różnicę teraz jest o wiele słabszy, choć wychodzi pełną buzią to jednak, aż mnie coś w sercu ściska i zaraz mam przed oczami co już musiała przejść, jak jej to leczenie daje w kość. Boże jak ja ją podziwiam, ja bym tego nie wytrzymała.
Dziś też był dzień odwiedzin. Zaczęło się od babci i dziadziusia (Boże żeby nie oni to ja zrobiłabym coś głupiego, nawet nie chce myśleć....), później odwiedził nas mój brat a Madzi chrzestny, bardzo się lubią, wpadła też Ewcia (dobry duszek), a na koniec tak jak wczoraj Grzesiu z mamą (Grześ ma 17 lat i też miał Ewinga, bo go wycięli, na żebrach) w leczeniu są przed nami bo już kończą za parę dni ostatnią chemię pooperacyjną a wcześniej mieli naświetlania. Graliśmy w chińczyka i było jak zwykle z nimi wesoło.
Moje szczęście już śpi i mobilizuje komórki CD 34 :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz