Łączna liczba wyświetleń
poniedziałek, 14 października 2013
Wrocław zamiast Warszawy
Jak zwykle, sprawdziły się moje przypuszczenia, nad ranem była gorączka i zebrałyśmy się do Kliniki na Bujwida. Ale to dobrze bo wszystko było do toczenia tym razem, mamy już dwa antybiotyki, leżymy w tzw.przyziemiu i póki co sala tylko dla nas. Jutro muszę powiadomić naszą Panią DR z Instytutu i dr od naświetlań. Jak znam życie z naszymi aplazjami wszystko przesunie się o dobry tydzień. Fajnie było spotkać starych znajomych, a jutro mają przyjechać nasze dobre "duszki" z Częstochowy - tak ich nazywam odkąd się poznaliśmy, nie wiem ale czuje, że nie przypadkowo. Ewcia zakopuje zawsze moje rozgrzebane dołki, jakby była jakimś łącznikiem pomiędzy tym co ziemskie a tym co "Najwyższego". Ja wierzę w naszą szansę na wyzdrowienie ale czasem myśli zajdą na zły tor, czego później bardzo żałuję, wiara Ewy jest jednak silniejsza i tak jak ja kiedyś "prostowałam" czyjś tok myślenia tak teraz ona mi mówi, że idę złą drogą, która do niczego dobrego nie prowadzi. Dziękuję WAM KOCHANE DUSZKI z Częstochowy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz