Wybaczcie Kochani, wierni kibice !
Święta minęły tak szybko, że aż za szybko. Madzia czuje się dobrze fizycznie, niestety jej psychika chyba ma dołek.
W drugi dzień Świąt, zgodnie z zaleceniami pojechałyśmy jak zwykle do Brzegu Dolnego do przemiłych Pań laborantek zrobić wyniki. Cud się stał - wyniki poszły w górę, na tyle, że o trzeciej nad ranem dnia następnego (czyli w piątek) wyruszyliśmy do Warszawy na chemię. Cud nie trwał długo.
Na miejscu okazało się, że wyniki znów spadły i znowu jesteśmy w zawieszeniu do poniedziałku.
To czekanie powoduje chyba tę nerwową atmosferę, która udziela się już każdemu za nas. Naprawdę nie ma dnia bez płaczu, niestety. Ten stan pewnie też ma wpływ na Madzi wyniki i koło się zamyka.
Jakaż to ironia losu jeszcze rok temu w Święta, kiedy nie znaliśmy wyniku drugiej biopsji, a pierwsza wskazywała na zapalenie kości bardziej niż na coś gorszego, modliliśmy się, żeby to nie był rak, żeby dziecko nie musiało brać tej okropnej chemii, żeby to nie Madzia i ta straszna diagnoza. Teraz modlimy się, żeby wreszcie Bóg sprawił cud, dał wystarczająco dobre wyniki i żeby dziecko wzięło kolejną chemię. Boże tak myślę co nas jeszcze czeka...
Robimy co w naszej mocy, ale tak niewiele zależy od nas.
Ps. Przepraszam ale parę zdjęć wkleję kiedy będziemy w domku. Dziękuję za wspaniałe "dodatkowe" prezenty dla Madzi, kalendarz z jej ukochanym Hachim to był strzał w dziesiątkę. Dziękuję Kochani.
Aga myślę, że czeka Was jeszcze dużo dobrego i w takich kategoriach postaraj się myśleć :)
OdpowiedzUsuń