Drugi dzień chemii minął o dziwo lepiej niż pierwszy, podano tylko jeden cytostatyk Ifo ale ten, który Madzia znosi najgorzej. Jednak gry z Igą na kompie i tablecie oderwały ją dziś bardziej od tego paskudztwa i mniej może myślała choć z początku bała się bardzo. Jednak nastawienie to połowa sukcesu. Jadła przez trzy godziny chemii prawie non stop aż się bałam, że może to się skończyć różnie, ale na szczęście nie było efektów ubocznych. Za to z rana przywitały mnie sensacje z udziałem pań pielęgniarek, ponieważ podały Madzi nie jej płukanie dostała worek Igi i chciały podać błękit, którego nie żądałyśmy, z tym drugim Madzia się wykłuciła i pani w porę się opamiętała. A za płukanie na szczęście z tym samym składem co Madzi nawet nie usłyszałyśmy słowa przepraszam, sama pielęgniarka unikała mnie wzrokiem SZOK!!! Wykorzystam to przy najbliższej okazji kiedy będą się mądrować, że Madzia ciągle chce wiedzieć co dostaje.
Ja tu dziecku tłumaczyłam zawsze jak ją zostawiałam na noc, że nikt ci nic nie poda co nie twoje, bo miała straszne lęki z tym związane, a tu taki numer. Nie wiem co będzie przy następnej chemii jak nie trafimy na fajne towarzystwo w pokoju i Madzia będzie zdana sama na siebie?
Jutro już samo płukanie i radioterapia. Martwi mnie Madzi nóżka bo nie może na nią stanąć, pewnie efekty leżenia kołkiem, mam nadzieję,że w domu dojdziemy do jako takiej sprawności. Szyna do ćwiczeń wypożyczona, jeszcze tylko dobry rehabilitant by się przydał no i duże chęci samej zainteresowanej.
Pozdrawiam i proszę o dalsze modlitwy za Madziulkę.
Ps. We Wrocławiu zmarło kolejne dziecko, a chłopczyk, który przez pół roku leczył się z nami, później miał przeszczep (choruje na anemie aplastyczną), słyszę, że przyjął księdza leży na OITD we Wrocławiu, wysiadają nerki, ponoć głównym powodem był brak ruchu, chociaż trudno mi w to uwierzyć, on brał tyle leków jeszcze za naszych czasów na Bujwida, że mogło mu to w końcu zaszkodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz