Dzisiaj dużo mieliśmy załatwiania spraw różnych, najpierw rehabilitacja, w między czasie musiałam załatwić skierowania na wyniki przed chemią, później radioterapia, wróciliśmy zrobić wyniki, znów po wypiskę z rehabilitacji bo dziś kończyliśmy nasze w miarę systematyczne ćwiczenia u Pani Moniki. Później do poradni na badania i czekanie na wyniki, wreszcie do sklepu ortopedycznego załatwiałam stabilizator/ortezę stawu kolanowego, żeby do końca pozbyć się przykurczu, zapłaciłam za wypożyczenie wózka inwalidzkiego, który niejednokrotnie był nam potrzebny, a swojego nie mogliśmy zabrać z uwagi na brak miejsca w samochodzie. Na koniec była apteka i tak od 10:00 do 15:00 mieliśmy czas wypełniony.
Najprawdopodobniej nasze plany z weekendową chemią się powiodą ale jeszcze z samego rana w piątek musimy powtórzyć morfologię żeby się upewnić.
Wyniki robiłyśmy dziś i przy naświetlaniu i w poradni i troszkę jest rozbieżność co do niektórych wartości bo np. pierwsze: WBC 2,04 HB 12,00 PLT 212 natomiast w poradni: WBC 2,20 HB 11,4 PLT 215. Nie są to znaczące różnice, chociaż jeśli chodzi o pierwszą wartość leukocytów to bardziej pasuje mi wynik z poradni.
Tak czy inaczej są odpowiednie żeby podać kolejną już IV chemię bloku VAI (pooperacyjną).
Widzę już pewne napięcie w związku z tym , że Madzia będzie musiała znów iść na oddział, niestety najgorsze zaraz po chemii jest dla niej to, że o 20:00 musimy się rozstać aż do 9:30 rano.
Zawsze tutaj w Warszawie po jednej z otrzymywanych chemii we wlewie 3 godzinnym Madzi kręci się w głowie. Tutaj doktor wyjaśniła mi skutki uboczne tej akurat chemii i powiedziała, że dzieciom stosują zapobiegawczo tzw. błękit metylenowy, o czym w ogóle Wrocław nawet nie wspomniał. Madzia twierdzi, że trochę jej to pomaga ale sam moment podawania(dożylnie) jest zawsze z wymiotami, bo jak sama to określa, że smakuje jak atrament(zresztą taki też ma kolor). I tego właśnie się boi , że będzie wymiotować.
Swoją drogą dziwne jest to odczucie dzieci, które mając podawane leki do porta, tj. bezpośrednio do żyły, czują wszystko w gardle.
Mam nadzieję, że przetrwamy dzielnie te dwa dni chemii bo trzeciego dnia, to już samo płukanie leci.
Jutro tylko naświetlania i domowe ćwiczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz