Witajcie wierni przyjaciele. Dziękuję, za miłe komentarze, jesteście naszymi etatowymi "podtrzymującymi" na duchu. :-)
Dzisiejszy dzień był lepszy od wczorajszego pod względem chęci do jedzenia czy większej aktywności zwłaszcza w drugiej połowie dnia. Niestety od rana Madzię "dorwała" Pani Monika - rehabilitantka i znów było okropne darcie na cały oddział. Kobieta jest skuteczna w swoich metodach ale czy rehabilitacja ma boleć, tego nie jestem już taka pewna. W każdym razie póki tu jesteśmy horror będzie trwał...
Kolejne złe wieści to takie, że prawdopodobna będzie transfuzja krwi u Madzi jeszcze w Warszawie. Wiedziałam, że tak będzie bo bunt naszej hemoglobiny trwa nadal. Jutro ponowne wyniki i decyzja, czy się toczymy, czy zostajemy dłużej niż na chemię. Niestety leukocyty też już wprowadziły nas w aplazję, tak więc tym razem tak łatwo nie będzie.
Do następnego razu, moi mili, czyli do jutra :-) Tylko weźcie poprawkę na daty, bo jak zwykle piszę w czasie teraźniejszym ale o minionym dniu.
Pozdrawiam i proszę o modlitwę, również za Alinkę naszą nową poznaną koleżankę, choroba powróciła po pięciu miesiącach, tydzień temu przeszła torakotomię, a jutro czyli dziś dostanie pięciodniową chemię, niestety wyniki wyciętych zmian nie są najlepsze. A Ala jest naprawdę bardzo mądra jak na swoje sześć lat, z których dwa to walka na śmierć i życie.
Proszę Pani mi tu w Niemczech mówią że trochę boleć musi ale nic na siłę. A jak Madzi idzie rehabilitacja i jak nasz zakład?
OdpowiedzUsuńJulcie, jak miło Cię tu gościć, dzięki, bo już się bałam, że tylko tutaj wszystkich boli. My tak naprawdę zabierzemy się do pracy na 100 % po zakończeniu leczenia, bo jak do tej pory między cyklami to Syzyfowa praca. Jestem pewna, że ten zakład już wygrałaś, ale cieszymy się z tego i tak. Buziaki i pozdrowionka dla taty, bo z mamą jesteśmy na bieżąco.
Usuń