Dziś czyli wczoraj,dzień można powiedzieć, że lepszy i gorszy. W nocy podawałam leki przeciwbólowe, przed południem udało się przekonać Madzię, że musimy sprawdzić wyniki. Nie chciała ich robić, bo bała się, że zaraz pojedziemy do szpitala. Jak się okazuje, mamy wysokie leukocyty od tego stanu zapalnego, który sprawia Madzi ból, a który wywołuje guz w miednicy, i płytki znów spadły, na szczęście hemoglobina stabilna.
I tak od 11.30 kiedy podałam nurofen, Madzik nie poskarżyła się na ból. Wyjechałyśmy troszkę wózkiem na podwórko do psiaków i wypróbować zajączkowego helikopterka. Już się wydawało, że ból dał Madzi wytchnąć, kiedy po popołudniowej drzemce Madzia wstała z gorączką 38,5 *Więc znów leki, zdecydowaliśmy , że jutro jedziemy do stolicy, żeby zacząć działać i żeby lekarze do czasu naświetlań lub chemii zajęli się stanem bólu i może włączyli jakiś antybiotyk?
Miejmy nadzieję, że "zepsute" przez guz Święta i z tym związana zmiana Madzi planów zostanie wynagrodzona pozytywną reakcją na leki i szansą dobicia gada.
Raz jeszcze dziękujemy Wszystkim za życzenia, my Życzymy Wam Błogosławieństw Zmartwychwstałego Chrystusa na te Święta i cały rok.
Módlcie się za Madzię.
Ps. Prośba od Madzi - kiedy zrobi się Wam smutno od czytania bloga mamy, musicie koniecznie zajrzeć do niej, tam nie ma nic o chorobie, gorączce i bólu. Madzia to bardzo mądra i dzielna dziewczynka, która nawet teraz w swojej gorszej formie czerpie z życia ile się da.
Agnieszko, tak mi przykro.
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego od cierpienia ukochanego dziecka.
Także mam nadzieję, że uda się dobić gada.
Tego Wam życzę z całego serca.