Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 3 lutego 2015

Początki walki, która trwa ...

Kochani, jesteśmy już w domku. Chyba nie muszę opisywać radości Madzi ze spotkania ze swoim zwierzyńcem :-). Na wyjście dostałyśmy skierowania na kolejne ważne badania w połowie lutego - PET i tomograf płuc. Raczej nie ma mowy o przespanych nocach...
Ale dziś chciałam Wam obrazując zdjęciami, przedstawić nasze początki. Nie początki choroby, bo te zaczęły się dużo, dużo wcześniej, jednak początki leczenia. Koszmaru, którego nie zapomnę do końca życia. Początki czegoś, czego w żaden sposób nie można przyrównać z niczym. Był to najgorszy okres w naszym leczeniu. Dokładnie dwa lata temu 2 lutego 2013 r. przekroczyłyśmy próg sali numer 6 IV oddziału Kliniki Hematologii i Onkologii we Wrocławiu. Wcześniej cztery dni czekałyśmy na oddziale przeszczepowym na miejsce, gdzie Madzia załapała rotta virusa. Na owej czwórce przydzielono nam sale z dzieckiem z wirusem grypy. Może się to wydawać ludziom z "zewnątrz" nieprawdopodobne, ale niestety różnie rzeczy można było zaobserwować wówczas w szpitalu, zawsze tłumaczone w ten sam sposób - nie ma miejsc ! O tym miejscu musiałabym napisać nie jednego posta, ale nie chcę, były lepsze i gorsze dni, były i koszmarne. Zawsze mile wspominamy pielęgniarki, niektórych lekarzy, panie ze szkoły i Panią Marzenkę -psycholog. Dużo znajomości przetrwało do dziś. I na tym zakończę wspomnienie tamtych miesięcy. Nowy etap leczenia zaczął się 16 lipca 2013 r. w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, który trwa do dnia dzisiejszego.
Madzia czekając na miejsce na przeszczepach - jeszcze dopisywał humor jeszcze były chęci do odrabiania lekcji

nieświadoma koszmaru, jaki wkrótce miał się zacząć

pierwsza chemia

mama obcięła włoski nożyczkami pożyczonymi od pielęgniarek

Madzia po tej chemii prawie miesiąc nie jadła, nie piła, wszystko szło dożylnie, do domu wyszłyśmy w marcu, dopiero po drugim cyklu, ale na bardzo krótko



jeden z tych lepszych dni, poznałyśmy wówczas nasze wspaniałe wolontariuszki, które przyczyniły się do spełnienia Madzikowego marzenia jakim był Hachi

chwile ogromnego strachu przeżyłyśmy również przy podaniu płytek krwi - reakcja alergiczna, Madzia puchła w oczach

bez włosków, rzęs i brwi, bez sił - choroba i leczenie całkiem zmieniło moją kochaną wojowniczkę

3 komentarze:

  1. Madziu, jesteś taka dzielna.
    Tyle przeszłaś, mam wielką nadzieję, że już niedługo cały ten czas będzie tylko koszmarnym wspomnieniem, że zaczniesz żyć w zdrowiu.
    Tego Ci życzę z całego serca i o to się modlę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymamy kciuki, aby wszystkie badanie "wyszly na medal"! Tymczasem odpoczywaj i naieraj sil!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wracam do tych zdjęć ze łzami w oczach i wciąż zadaję pytanie, na które nikt mi nie odpowie, dlaczego dzieci muszą tak cierpieć?
    Madziu, modlę się, byś wyzdrowiała i mogła oddać się swoim pasjom.

    OdpowiedzUsuń