Kochani, witam Was serdecznie ze szpitalnej sali. Nie ma bata na nasze aplazje. Gorączka zawsze jest stałym, nieproszonym gościem. Tym razem była rekordowa 39,3 *. Rano nic nie wskazywało, że dzień się tak zakończy (a zapomniałam, że znów piszę po północy), ponieważ wszystko zaczęło się w środę wieczorem po przetoczeniu płytek. Niestety ich wartość spadła do 14 tys.więc skierowaliśmy się na Wrocław w cichym przekonaniu, że na przetoczeniu się zakończy. Już podczas toczenia Madzia chyba zbyt długą przerwą między ostatnim toczeniem, była dość mocno zdenerwowana. Panie pielęgniarki mierząc temperaturę widziały, że było 37,7 - 38,2 ale stwierdziły, że to od zdenerwowania. Ledwo dojechaliśmy do domu, już pakowaliśmy się z powrotem tym razem zabierając walizki. I tak ok 23.00 przyjęto nas na oddział nr 3, w sali nr 2 gdzie póki co jesteśmy same. Madzia na wejście dostała dożylnie dwa antybiotyki, flukonazol przeciwgrzybiczo i perfalgan dożylnie (inaczej paracetamol). Jeszcze jest ciepła, przed chwilką na "pistolecie" (termometr elektroniczny przystawiany do czoła w niewielkiej odległości ) miała 38*, więc podejrzewam, że w tym pod pachą było by przynajmniej z 5 * więcej. Ale nie mierzyła bo nie chcę jej męczyć a i tak panie podały już lek od gorączki.
Na tym oddziale wszystkie pielęgniarki są bardzo sympatyczne i oddane dzieciom. Nie wiemy ile tu poleżymy ale pewnie z tydzień.
Kończę bo już bardzo późno, trzeba trochę odsapnąć po dzisiejszym ciężkim dniu.
Trzymajcie kciuki i módlcie się za Madzię w dalszym ciągu.
Trzymamy kciuki i wierzymy, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się, jesteście niesamowicie dzielne! :*