Witajcie!
Chciałoby się powiedzieć, że z każdym dniem lepiej, ale tak nie jest. Są dni ciut lepsze, takie jak dziś, ale ogólnie jest cholernie ciężko. Oczywiście nie chodzi tu o mnie, ale o Madzię. Szwy idą w tak fatalnym miejscu, w jakim można sobie tylko było wyobrazić w jakimś sennym koszmarze. W dodatku niemożność swobodnego ruszenia nogą i brak zgięcia w kolanie potęgują trudności. Siadamy póki co pod kątem 50 * i to na niezbyt długo. Morfina nie wystarcza, czasem trzeba podać coś więcej. Jeden z drenów wyjęty. Madzia zmusza się do jedzenia, chyba tylko dla świętego spokoju coś skubnie. Po raz kolejny przerosło ją to cierpienie, a przecież dopiero co wyszła na prostą po radioterapii.
Jednak ile może pomaga, dzielnie stara się przełamywać ból i strach, bo wie, że innej opcji nie ma.
Jeszcze bardzo długa droga przed nami, byle tylko nie było żadnych niespodzianek.
Módlcie się kochani o siłę dla Madzi.
Mój Boże, dlaczego Dzieci muszą tak cierpieć?
OdpowiedzUsuńNie ma nic gorszego od cierpienia Dziecka i niemocy Rodzica.
Chciałoby się wziąć ból na swoje barki, dorosły więcej zniesie.
Czytam, a łzy płyną....
Modlę się z nadzieją, że Pan w końcu wysłucha i Madzi droga do zdrowia będzie prostsza.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń