Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 14 stycznia 2014

Wiem, że już Wam to mówiłam, ale powiem jeszcze raz - jesteście wspaniali !!!!!!
Madzia dziś tylko czekała, czy będą jakieś komentarze po jej poście. Jak się ucieszyła, że aż tyle. Tak to pisanie jej się spodobało, że niestety trzeba się teraz dzielić laptopem. No ale, że dziś nowego nie wydarzyło się w życiu jej trzódki, więc nie za bardzo miała o czym pisać, tylko odpisała Ewelince na jej pytania :-) Ona to uwielbia, doradzać i dyskutować o tych swoich "sierściuchach".
Dzisiaj dzień a właściwie jego druga połowa upłynęła nam na malowaniu na kartkach z bloku swoich własnych z o o. Coś czuję, że jutro ciąg dalszy.
Teraz trochę terminów medycznych. Jak wcześniej pisałam, znów podejmowana jest próba mobilizacji komórek macierzystych ze szpiku. Każdego takiego badania Madzia bardzo się boi - w sumie nie badania, bo to jest pobieranie krwi, ale wyniku. Jeśli komórek byłoby wystarczająco dużo, musiałaby być uśpiona, żeby mogli jej w drugim szpitalu ( bo tu się takich rzeczy nie robi) założyć wkłucie udowe, przez które przeprowadza się separację komórek. Ona po prostu panicznie boi się każdej operacji, każdego usypiania i wybudzania. Chyba nie ma się co dziwić po ośmiu operacjach, a i to jeszcze nie koniec.
W każdym razie odetchnęła z ulgą, jak Pani doktor przyszła powiedzieć, że nie ma dosłownie żadnej nędznej komóreczki. Zmartwiło mnie to niesamowicie, bo mam świadomość, że szpik jest już tak "wytłuczony" przez tą chemię, że może przestać produkować to co najważniejsze. Płytki też nie rosną bo po przetoczeniu miałyśmy 70 tys. a teraz mamy 40 tys.,no i po 12 zastrzykach nasze leukocyty też nie rosną jak kiedyś. Dziś i wczoraj są na takim samym poziomie około 7 tys.
Wszystko w rękach Boga, ale czy lekarze odpowiedzą na pytania jakie się nasuwają : czy MOZOBIL czyli nasz złoty lek w tak słabej pracy szpiku odegra swoją rolę ? A przypomnę, że ma pomóc wysupłać te komórki macierzyste. Mamy tu lekarzy przeszczepowców ponoć najlepszych w kraju, więc niech debatują, niech rozmawiają z Warszawą z Instytutem jak nam pomóc. Czy skończy się na tym co zwykle, Madzię napompują zastrzykami i bez żadnej decyzji i wniosków w końcu wypuszczą do domu?

Więc do jutra moi, nasi dobrodzieje a raczej do dziś, pozdrawiam i proszę jak co dzień o modlitwę.

2 komentarze:

  1. Ja też kiedyś miałem mały zwierzyniec w domu: ryby, dwa kanarki, chomika. Obecnie nie mam żadnego, zmienił się wystrój mieszkania i nie było miejsca na zwierzaki. Ale dawały czadu. Ptaszki zaczynały swoje trele akurat wtedy, kiedy miałem najwięcej szkolnych zadań do odrobienia i potrzebowałem ciszy. A chomik? Akwarium, w którym siedział, było pęknięte i miało dziurę. A pan chomik postanowił sobie ostrzyć na tej dziurze zęby. I to akurat w nocy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiam Cię i wszystkie Twoje zwierzaczki..
    Tęsknię , zdrowiej szybko i dbaj o swoich przyjaciół, to ja Tosia.

    OdpowiedzUsuń