Łączna liczba wyświetleń

piątek, 7 lutego 2014

II dzień chemii minął

Kochani, jak dobrze mieć to już za sobą. Dziś wcale nie było lepiej, zarówno pod względem warunków jak i samopoczucia Madzi. Wymioty, brak apetytu i złe samopoczucie- wszystko na szczęście minęło znów pod wieczór, kiedy miałam wychodzić. Warunki po wyjściu dwójki dzieci i przemeblowaniu łóżek również się poprawiły- było luźniej, ale to raczej zasługa weekendu, przed którym zazwyczaj pacjenci, którzy mogą są wypisywani.
Dowiedziałam się, że nie ma sensu próbować separować naszych komórek między chemiami, bo i tak nic to nie da, a myślę, że podawanie zbyt dużych dawek Neupogenu wcale nie wpływa korzystnie na jakość naszego szpiku. Więc lekarze proponują spróbować wyseparować się po leczeniu. Ale to jest zdanie warszawskich lekarzy, a jak trafiamy w aplazji do Wrocławia, oni z kolei szprycują nim Madzię, nie biorąc pod uwagę moich uwag, że i tak nic to nie da. Szkoda.
Ale tym będziemy się martwić jak przyjdzie czas. Teraz dużo różnych myśli w mojej głowie, tych pozytywnych i mniej pozytywnych. Ale to skutek ostatnich dni. Jeszcze tylko jutro i zobaczymy, czy okrojona chemia spowoduje mniejsze spadki, no i jakie wyniki będziemy mieć na wyjście, bo od tego dużo zależy.
Jutro pielgrzymka i msza święta w Madzi intencji w Częstochowie. Bóg zapłać !

3 komentarze:

  1. Sądzę, że to nie do końca szpitala wina, że jest mały i nie ma gdzie upchnąc chorych dzieci. To wina tego naszego systemu. Urzędasy z NFZ to w odrealnionym świecie żyją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak właśnie, szpitale są tu najmniej winne, oni też by chcieli leczyć w lepszych warunkach, no ale jak tym z NFZ są potrzebne gmachy to inni muszą się zadowolić tym co mają. Pozdrawiam Seba

      Usuń
  2. Trzymaj się mała, dasz radę :)

    OdpowiedzUsuń